Moje wspomnienia z KRESÓW
WSCHODNICH, a szczególnie ze S A M B O R A.
"Ojczyzna moja -
to ziemia droga, gdziem ujrzał słońce i gdziem poznał BOGA, gdzie Ojciec,bracia i gdzie
Matka miła, w polskiej mnie mowie pacierza uczyła (...) Ojczyzna moja - to ten
duch NARODU, co żyje cudem wśród głodu i chłodu, to ta nadzieja, co się w
sercach kwieci, pracą u ojców, a piosnką u dzieci"!
Maria Konopnicka
Historia
mojego kraju ojczystego - to historiaobfitująca w doniosłe wydarzenia, które zaważyły na
moim obecnym życiu. Dzieje Narodu polskiego – to prawdziwe bogactwo i
spuścizna, którą należy nie tylko pamiętać, ale i szanować.
Przechodząc
od "małej ojczyzny" do zagadnieńszerszych związanych z obrzędami,
zwyczajami, symboliką narodową - uświadamiam sobie - kim jestem, skąd się
wywodzę, jaka jest moja przeszłość.
Patriotyzm
dnia dzisiejszego powinien wyrażać się w aktywnym zaangażowaniu w potrzeby i
sprawy NARODU.
JAN
PAWEŁ II - uczył nas patriotyzmu. Z odwagą mówił: "O Ziemio Polska! Ziemio
trudna i doświadczona! Ziemio piękna! Ziemio moja! Ziemio szczególnie
odpowiedzialnego świadectwa. Ziemio trudnego wyzwania.
Ja —
Antoni Rak urodzony w Samborze nad Dniestrem woj.Lwowskie. Cieszy mnie obecnie
każda wiadomość o moim mieście, żyję wspomnieniami o umiłowanym mieście, z
rozwagą przyjąłem jego los leżącego obecnie na terenie Ukrainy, uspokaja mnie
widok Sambora częściowo zadbanego i rozbudowanego, pełnego zieleni choć już nie
naszego. Historii nie cofniemy, ale miłości dla miasta - nikt mi nie odbierze
póki życia starczy.
Wspominam
tę jedną z kart mojej histori, świadectwo miłości Ojczyzny i miasta Sambora,
które godne jest nie tylko największego podziwu, ale przede wszystkim szacunku,
miasto, które było i jest zawsze wierne Bogu i Polsce.
Kiedy
powracam od czasu do czasu do mojej ziemi rodzinnej - szukam śladów tych,
którzy - tu kiedyś byli i żyli, lecz dawno poumierali i leżą w Sambowze na
cmentarzu. Uciekam w przeszłość niezapomnianą, słyszę echo głosów ginących w
oddali. Niełatwo wyrzec się tęsknoty i przywiązania, niełatwo zatrzasnąć
tamtych przeżyć i drzwi z lutego 1940 roku, bo tamten czas i ziemia, łzami żalu
i bólu oblana, niełatwo wydrzeć - co w sercu na zawsze tkwi.
II Wojna
Światowa - wszystko zniszczyła, przyjaźń, - w nienawiść i zbrodnie zamieniła.
Gdy Polaków z Kresów wywieziono lub zesłano. Pozostała tęsknota do stron
rodzinnych. Do tamtych lat beztroskich, dziecinnych.
Zsyłki
na Syberię i do Kazachstanu, mordy w Katyniu, Ostaszkowie, Miednoje, Bykowni i.
t. d. Gdzie zamordowano naszych oficerów i nie tylko! I krwawe rzezie band z
pod znaku OUN-UPA na Kresach! Te zbrodnie wojenne - ludobójstwem nazwane, nie
potępiono i nie zostały ukarane! Minęło prawie siedemdziesiąt lat, o tych
zbrodniach zapomnieć chce świat! Gdzie sprawiedliwość? Kto za ta odpowie? Nie o
zemstę, lecz o pamięć wołają ofiary!
W tym
straszliwym i okrutnym czasie pobytu na zesłaniu na Syberii, modliliśmy się do
Boga, aby pomógł przetrwać - to piekło i wrócić do Polski do naszej ukochanej
Ojczyzny. Była to moim i naszej rodziny — wsparciem, nadzieją i wiarą.
Moja
Mama przeżyła wiele cierpień, tragedii, biedy, głodu i poniewierki, ile
przelanych łez, żeby wytrwać, przetrwać i wrócić - taka była moja Mama - dążyła
na zesłaniu, aby uratować swoje dzieci: moją siostrę i mnie - za każdą cenę.
Wykonywała każdą pracę w tajdze i kołchozie na Syberii, nawet przekraczające
jej siły, ale życie dzieci było najważniejsze. Taka - to była Polska Matka
Sybiraczka. Uczyła nas znaku KRZYŻA i PACIEŻA, dzielić się kawałkiem chleba i
ufać Panu Bogu i gorąco wierzyć, że przetrwamy i wolnej Polski na pewno się
doczekamy i do Ojczyzny powrócimy.
W
okresie ponad sześciu lat pobytu na tej "nieludzkiej ziemi", gdzie
śmierć głodowa zaglądała nam w oczy - gdy straszliwa tęsknota za Ojczyzną i
swoimi bliskimi osobami zżerała nam serca, to czułem, że nasza modlitwa
przebija niebiosa i że będziemy wysłuchani.
Dzięki
Bożej Opatrzności – ocaleliśmy, przeżyliśmy i powróciliśmy - po przeszło 6
latach tułaczki, powrót do Ojczyzny w czerwcu 1946 roku, lecz na Kresy
Zachodnie tzw. Ziemie Odzyskane.I tak z nad rzeki Dniestru - poprzez rzekę Czaję i
Tajgę Sybiru (Nowosybirsk) - nad rzekę Odrę do Gryfina wraz z Mamą i siostrą
przebyłem.
Dziś po
latach, w obce kraje ( Sybir, Ziemie Odzyskane) losem rzucony, z dala od
kochanych stron, zdradzony - miasta kochanego jego blasków i cieni, już na inne
nie zamienię!
A kiedy
"Najwyższy" - bieg serca mojego wstrzyma, Niech mi pozwoli gasnącymi
oczyma, ujrzeć jeszcze raz Krainę mojego dzieciństwa.
Nie
zapomnę nigdy swe strony rodzinne — miasto Sambor na Kresach Wschodnich, gdzie
grób jest Ojca mego i przodków korzenie. Dziś życie na Kresach zupełnie inne,
lecz żywe wciąż w nim pulsuje wspomnienie.
Sambor -
to dziadowie zbudowali nad Dniestrem. Jemu godność królewskim nadano gestem.
Kiedy Królowa Bona, włoskiego imienia, ustrzeliła z łuku, na polowaniu jelenia.
Pamiętam
swe miasto - Sambor, kochane, rodzinne, to piękne okolice, Kościoły oraz
samborskie domy. Domy jakże gościnne. Pamiętam przeróżne języki: rosyjski,
słowa ukraińskiej mowy. I nasz język polski, tak śpiewny, kresowy! Lecz niechaj
ta ziemia -pozostanie Święta! W codziennej modlitwie o Kresach, a szczególnie o
Samborze, nigdy nie zapomnę!
Bo stale
mam w sercu z przed laty wspomnienia!Wspominam samborską Ziemię Ojczystą i staram się
chociaż raz w roku pojechać i odwiedzić groby,zobaczyć miasto Sambor,spotkać
się z moimi dobrymi znajomymi — przyjaciółmi, wtedy zniknie smutek na jakiś
czas.
Ile jest
kropel wody w Dniestrze,ziaren w
piasku, liści na drzewach — tyle jest spraw do omówienia w czasie pobytu mojego
w Samborze.
I
chociaż wcale nie jest mi łatwo - to mało kto się dzisiaj przyzna, że tęskno mi
za moją "Małą Ojczyzną".I co mi teraz pozostało - tylko śpiewać refren
znany:"Wsiąść do pociągu byle
jakiego...", i pojechać hen daleko na nasze ukochane Kresy Wschodnie do
Lwowa, Sambora i okolic. SAMBOR... SAMBOR...SAMBOR...- chociaż jeszcze raz...no i już jest!
Zachęcony
przez przyjaciół moich, że już pora zrobić wypad do Sambora, no i Lwowa, i nie
"solo" lecz z innymi, najbliższymi znajomymi. Zgłosiłem chęć, by
"pobałakać* zamiast żalić się ipłakać.Na toaścik też przyszła
pora, po przyjeździe do SAMBORA.
Miło
wspominam naszą wędrówkę na KRESY i spotkania z wybitnymi samborzanami i
kresowiakami na rodzinnej ziemi samborskiej oraz we Lwowie.
Mam
nadzieję,to nie było nasze ostatnie
spotkanie. Ta moja pielgrzymka czy wędrówka po Kresach,jak kto woli - tyle przyniosła wzruszeń
radości. Mnie — tam urodzonego i wyrwanego z tej ziemi ojczystej na Syberię -
zawsze będzie ciągnąć do "KRAJU" z lat dziecinnych do mojej „Małej
Ojczyzny".
Bo
pewien czas jakiś (Sambor, Lwów i okolice, w dniach od 26-31 sierpnia 2009r.) -
byłem tam - podpisany niżej.